SABAT

serwis twórczych kobiet

  • Zwiększ rozmiar czcionki
  • Domyślny  rozmiar czcionki
  • Zmniejsz rozmiar czcionki
Start Felietony "Muszę chwilę zostać sama" Agu

"Muszę chwilę zostać sama" Agu

Email Drukuj PDF

ie mam na nic czasu.
Na nic.
Chciałabym malować, bo lubię, chciałabym w końcu napisać kilka stron tego, o czym myślę od dawna, marzę o wyciszeniu się w spokojnym lesie, samotnym wypadzie w góry, mogłabym też w końcu coś wyrzeźbić,

chciałabym:
---------------------------tu wpisz własne potrzeby;

 

Jednak w tym momencie niestety nie mogę tego uczynić, ponieważ:
Muszę umyć naczynia
Poskładać zabawki
Pójść z mężem na spacer
Zrobić zakupy
Ugotować obiad
Napisać sprawozdanie
Posiedzieć przy kompie
Odwiedzić znajomych
Pójść na imprezę

---------------------------tu wpisz własne wymówki.

Dlaczego tak łatwo dajemy sobie układać na głowie piramidę z niekończących się:?muszę??
Zawalamy się różnymi pracami, które na dobrą sprawę nie kończą się nigdy, a będą istnieć zawsze niezależnie od tego, ile sił wpakujemy by ten fakt zmienić. Czy łatwiej krzyczeć niż posłuchać szeptu?
Często, niestety tak.
A przecież to ten cichy i łagodny, wewnętrzny nasz własny głos, mówi do nas o tym, czego nam trzeba a czego brak, o tym, gdzie najszybciej będziemy mogły odnaleźć zrozumienie i odpocząć w tym właśnie.
Złożyć zmęczoną głowę na miękkim mchu, odetchnąć głęboko zapachem lasu, wyciszyć wszystko inne, by móc posłuchać siebie.
Zregenerować się. Odpocząć i wprawdzie powrócić do codziennych zajęć, ale powrócić już bogatszą o doskonałe wskazówki, precyzyjne oczekiwania, z odświeżoną głową pełną twórczych sił.
Zamiast tego wielokrotnie wsłuchujemy się w głosy innych, a każdy coś mówi, czegoś od nas oczekuje, żąda, wymaga czy prosi.
Machamy więc po raz kolejny lekceważąco dłonią same do siebie kiedy przychodzi nam do głowy, że może by tak....nie pójść na to kolejne, jałowe spotkanie ze znajomymi męża z pracy tylko potańczyć samej w ciemnym pokoju przy pięknej muzyce...Nie...przecież to śmieszne, odzywa się w tym momencie baryton wygodnickiego Pana Schemacika:
dokończ malować usta, oko i resztę twarzy, wyrysuj ładną maskę i zasuwaj na spotkanie, to Twój obowiązek!
Odrzucamy same siebie, ignorujemy niepowtarzalne aczkolwiek subtelne lekcje, sprawiamy, że w środku zaczynamy cicho kwilić... ale i na to jest rada, dajemy sobie piękne prezenciki w postaci np. nowego ciucha i dobrze jest. Na chwilę.
Z biegiem czasu zagłuszacze muszą być coraz większe, wymyślniejsze, w końcu żaden już nie wystarcza i dochodzi do momentu, w którym nasz cichy, szepczący głosik zaczyna wyć.
Wyje jak wariatka, miota się i rzuca, to już nawet nie strumyk, to rwąca, szalona rzeka- wylała...
I niszczy wszystko, co spotka na drodze- przyjaźnie, obietnice, prace, małżeństwa, przyjemności. Wszystko.
To dlatego zdarza się tak, że skromna pani urzędniczka zza szarego biurka co to siedziała tam codziennie stukając w klawiaturę bordowymi paznokciami w czarnych antyżylakowych rajstopach wplątuje się w romans z podejrzanym typem, albo bardziej optymistyczna wersja: wyrusza w trasę z rozećpanym zespołem rockowym.
Zaopiekujmy się sobą w odpowiednim momencie, to znaczy: teraz.
W momencie, kiedy ciepły głos prowadzi nas do sztalug, do tańca, zabawy z dzieckiem, ulubionej książki, maszyny do szycia, spojrzenia w niebo, ćwiczenia jogi czy leżącej w kącie, namoczonej gliny.
W przestrzeń, która jest nasza własna, nie do podrobienia, nie do zastąpienia.
Zbawianie świata ani zawalanie się rzeczami nie zastąpi nam nas samych.
Nie może nam brakować czasu dla samych siebie,za to z powodzeniem może na inne rzeczy tego padołka.
Szukajmy swoich przestrzeni, medytujmy w nich na swój własny, sobie znany sposób, pozwalajmy sobie na siebie.
Czasem trzeba powiedzieć: chcę teraz pobyć sama, proszę mi nie przeszkadzać.
Bo w przeciwnym wypadku wystąpię z brzegów i narobię mnóstwo głupich rzeczy, niszcząc wszystko po drodze i gubiąc samą siebie , kto wie, na jak długo...

Poprawiony: poniedziałek, 06 grudnia 2010 23:00